sobota, 31 sierpnia 2013

§ Rozdział 22. §

*    *    *

Kilka dni później obmyśliłam już dokładnie cały plan ze szczegółami. Zamówiłam bilety lotnicze i poinformowałam przyjaciółkę o moim wcześniejszym powrocie. Nic oprócz tego jej nie powiedziałam, bo stwierdziłam, że to nie jest rozmowa na telefon. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i zniosłam walizkę przed dom, czekając na taksówkę, którą zamówiłam 30 minut temu. Moich rodziców nie było aktualnie w domu, gdyż pojechali na zakupy, a ciocia była w pracy, więc spokojnie mogłam wyjść z domu niezauważona. Nagle przede mną zatrzymał się żółty samochód, więc z pomocą kierowcy wpakowałam walizkę do bagażnika i wsiadłam na miejsce pasażera po czym ruszyliśmy w stronę lotniska. 
Nie minęła nawet godzina, a my już pojawiliśmy się w miejscu kończącym naszą trasę. Wręczyłam mężczyźnie odpowiedni banknot po czym wzięłam swój bagaż i ruszyłam w stronę przeprawy przez bramki etc. Kiedy siedziałam już w samolocie i czekałam aż wystartujemy wysłałam Lucasowi sms'a o treści : 

"Tęsknię za Tobą, ale na szczęście już za kilka godzin będę mogła się do Ciebie przytulić..;* xoxo "

Po czym wyłączyłam telefon i zamknęłam oczy czując jak machina delikatnie wznosi się w powietrze. 

*Savannah*

Siedziałam w swoim pokoju rozmawiając przez czat ze znajomymi, m.in. z Finn'em. Uśmiechnęłam się na widok wiadomości, którą mi właśnie przysłał. 
-Mam szczęście znając taką niesamowitą dziewczynę jaką Ty jesteś..-przeczytałam po cichu po czym uśmiechnęłam się czując palące wypieki na twarzy.

"Nie pisz tak, bo się zarumienię.. <wstydniś>" 

Odpisałam po czym zaśmiałam się do monitora. Jeszcze 6 godzin i zobaczę Pam. Razem z Lucasem mamy pojechać po nią na lotnisko. Nie rozumiem tylko dlaczego wraca tak wcześnie i w dodatku sama, ale mam nadzieję, że wszystko wytłumaczy mi, kiedy już tu będzie.

Dzień później .. 

Pamela siedziała właśnie na moim łóżku i opowiadała mi wszystko po kolei. Nie miałam pojęcia czy się cieszyć czy zacząć krzyczeć i przekonywać ją że ma wracać do domu.
-Może lepiej wróć do domu..-szepnęłam nie wierząc sama w to co mówię. Szatynka przekrzywiła lekko głowę i przyglądnęła mi się z grymasem na twarzy.
-Ale to tutaj jest mój dom..-jęknęła spuszczając wzrok i oddychając głęboko.
-Rozumiem.. Nie chcę Cię stracić..-oznajmiłam, a w moich oczach zabłyszczały łzy.-Nie dam sobie rady bez Ciebie..-dodałam z rozpaczą po czym rzuciłam się przyjaciółce na szyję. Od zawsze byłam bardziej uczuciowa niż ona, ale to sprawiało, że była dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowa.-Nie pozwolę Ci wyjechać.-powiedziałam stanowczo ocierając łzy z policzków i robiąc bojową minę.-Nigdy.-podkreśliłam po czym wtuliłam się w nią, a ona odwzajemniła mój gest.

*    *    *

Dzisiaj krótko, ponieważ nie mam weny, wybaczcie ♥

środa, 28 sierpnia 2013

§ Rozdział 21. §

*   *   *

Szybko chwyciłam za swoją komórkę i wystukałam numer Lucasa, którego nauczyłam się na pamięć przez ten czas, który mieszkał ze mną i moimi rodzicami. 
-Halo.?-po drugiej stronie odezwał się wesoły i lekko zachrypnięty głos mojego kuzyna. 
-Masz w tej chwili ruszyć dupe i przyjechać do mnie i nie obchodzi mnie to co teraz robisz. Jeśli nie przyjedziesz do mnie w ciągu 10 minut masz przerąbane.-warknęłam do telefonu po czym nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rzuciłam telefon na łóżko. Krążyłam w kółko po pokoju starając się wymyślić jakieś racjonalne wytłumaczenie całej tej sytuacji, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zupełnie nic. Pozostało mi jedynie czekać na wyjaśnienia chłopaka, które miałam nadzieję usłyszeć.
-Ale ja nie wiem skąd się tutaj wzięło to zdjęcie..-powiedział przerażony wzruszając ramionami i drapiąc się po skroni, aby wymyślić cokolwiek.
-Człowieku, nie zdajesz sobie sprawy z tego jaka jest powaga tej sytuacji.?! Jeśli Pamela to zobaczy to wasz związek stanie się tylko legendą.!-krzyknęłam na co chłopak się wzdrygnął. Zaczął się przyglądać wstawionemu zdjęciu i to całkiem intensywnie. 
-Czekaj, czekaj...-zaczął mrużąc oczy i zbliżając się do ekranu laptopa.-Przecież ja kojarzę skądś to zdjęcie.!-powiedział z entuzjazmem uśmiechając się do mnie.
-Czyli przyznajesz się do tego, że zdradziłeś Pam.?!-pisnęłam niczym przejechane kurczę z oburzeniem przysuwając dłoń do ust. 
-Nie.!-zaprzeczył gwałtownie podnosząc się z miejsca.-To zdjęcie jest z czasów gimnazjum.. Wtedy jeszcze byłem z Sam. -wyjaśnił spokojnie, a ja zmarszczyłam brwi i westchnęłam kładąc dłoń na swoim czole i przymykając oczy.
-Więc skoro to zdjęcie jest sprzed kilku lat to dlaczego Vanessa Clark dodała je 16 godzin temu.?-zadałam mu pytanie, na które prawdopodobnie nie znał odpowiedzi. Tak myślałam. Zero reakcji.
-No tego to akurat nie wiem. Może wypadałoby się jej zapytać.?-zaproponował, a ja przygryzłam wewnętrzną część policzka i skinęłam niepewnie głową z nadzieją, że w ten sposób do końca wyjaśnimy tę zagadkę. Lucas wziął swój telefon i klikając w cyferki na dotykowym ekranie wpisał numer czarnowłosej przyjaciółki, która odebrała po pierwszym sygnale.
-Hejjjj Lucki..-przywitała go wesoło dziewczyna, co doskonale słyszałam, bo ustawił połączenie na głośnomówiące.
-Cześć Ness.. Odpowiesz na moje pytanie.?-posłał mi niepewne spojrzenie, a ja uniosłam kciuk do góry, aby dodać mu otuchy. 
-Jasne, o co chodzi.?-zapytała niczym śpiewający ptaszek przesiadujący cały dzień na drzewie w parku.
-Po co wstawiłaś to zdjęcie na facebooka.?-odpowiedział pytaniem.-Moje i Sam.-uściślił, aby dziewczyna zrozumiała o co mu chodzi.
-Och..-wyrwało się z jej ust.-To tajemnica.-wyszeptała jakby zdając sobie sprawę, że nie tylko Lucas to słyszy. 
-Powiedz mi Vanessa.-powiedział stanowczym głosem patrząc na swoje buty.
-Jeśli Ci powiem to Sam będzie zła... Ojoj..-założę się, że w tym momencie przyłożyła dłoń do ust. Powiedziała dużo, ale jednak nadal za mało, aby cokolwiek z tego wywnioskować.
-Van..-mruknął niezadowolony szatyn marszcząc swoje brwi i drapiąc się lekko po brodzie.-Wytłumacz mi to.-dodał srogo. Nigdy nie widziałam go tak poważnego i stanowczego co mocno mnie zaskoczyło. 
-Sam poprosiła mnie, żebym ją kryła.. To ona dodała to zdjęcie.. Ona nie chce, żebyś był z Pamelą. Nadal coś do Ciebie czuje..-wyśpiewała jak słowik zaczynając na A i kończąc na Z, ale w jej głosie czuć było smutek i żal do samej siebie. 
-Dziękuję Nessi.-powiedział czule i rozłączył się słysząc smutne pożegnanie z drugiej strony. Spojrzał na mnie i westchnął załamując ręce.-Nie wierzę, że ona mogła być do tego zdolna, ale sama słyszałaś..-wyznał wpatrując się w moją twarz. Podeszłam do niego i usiadłam przy nim po czym po prostu się w niego wtuliłam.
-Mam Ci pomóc czy dasz sobie radę.?-zapytałam czule na co on westchnął,
-Nie Sav, ja muszę sam to załatwić..-jęknął chociaż wiem, że z chęcią skorzystał by z mojej pomocy. Nigdy nie miał serca, żeby krzyczeć na jakąkolwiek dziewczynę, a Samantha podniosła jego ciśnienie. Mimo to nadal byłam skora do pomocy.

*Lucas*

Kiedy tylko stanąłem przed drzwiami do domu blond przyjaciółki nacisnąłem kilkakrotnie dzwonek i zniecierpliwiony brakiem jakiegokolwiek znaku obecności Sam zapukałem. W końcu usłyszałem jakiś ruch po drugiej stronie, a kilka sekund później stanęła przede mną zgrabna sylwetka Panny Rash.
-Lucki.!-zapiszczała radośnie na mój widok i rzuciła mi się na szyję, ale ja nie odwzajemniłem tego gestu. Zdezorientowana w końcu odsunęła się ode mnie i spojrzała na moją twarz.-Czemu zawdzięczam tę wizytę.?-zapytała uśmiechając się słabo. Zmierzyłem ją wzrokiem i zacisnąłem usta w cienką linijkę.
-Mogę wejść.?-zapytałem w końcu na co ona zaprosiła mnie gestem ręki przepuszczając mnie w drzwiach. Wszedłem do środka i odwróciłem się w jej stronę.-Chcę postawić sprawę jasno.. Skoro nadal coś do mnie czułaś to po co ze mną zerwałaś.? Kochałem Cię Sam, a kiedy Ty mnie zostawiłaś nie mogłem sobie poradzić, ale nagle pojawiła się Pamela i znów zacząłem normalnie funkcjonować, a Ty chciałaś to zepsuć tym cholernym zdjęciem.. Dlaczego.?-wyrzuciłem z siebie wszystko co leżało mi na sercu i z przymrużonymi oczami spojrzałem na blondynkę, która była widocznie zakłopotana, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Zastąpił go natomiast grymas smutku i zazdrości.
-Bo Cię kocham Lucki..-jęknęła w końcu unosząc na mnie swoje bursztynowe spojrzenie.-Nie mogłam wytrzymać patrząc na to jak się całujecie..przytulacie..To ja powinnam być na jej miejscu.-oznajmiła sucho nie zdejmując ze mnie swojego wzroku. Prychnąłem w ramach odpowiedzi.
-Kpisz sobie ze mnie.?-zapytałem, a ona nie wiedząc o co mi chodzi pokręciła głową.-Ty mogłaś zostawić mnie dla innego, ale ja nie mogłem od nowa ułożyć sobie życia.?!-podniosłem głos na co dziewczyna lekko się wzdrygnęła. Nie odpowiedziała.-Tak myślałem.-splunąłem po czym pokręciłem głową i wyminąłem ją. Już kładłem rękę na klamce, kiedy ona się odezwała.
-To znaczy, że z nami koniec.?-wyszeptała drżącym głosem.
-Rozstaliśmy się lata temu, od tego czasu łączyła nas tylko przyjaźń..To znaczy..Ja tak myślałem..-warknąłem wściekły po czym pociągnąłem za klamkę i opuściłem dom Samanty Rash trzaskając wielkimi, dębowymi drzwiami. Wsiadłem do swojego samochodu i odjechałem z piskiem opon myśląc tylko o tym, żeby po powrocie do domu zadzwonić do ukochanej.

*Pamela*

Leżałam na łóżku w swoim tymczasowym pokoju znajdującym się w domu cioci w Denver i powoli przysypiałam. Popełniłam tak okropny błąd zapominając o zabraniu laptopa lub jakiegokolwiek innego urządzenia z internetem. Teraz zostałam tylko z do połowy rozładowanym telefonem i bez ładowarki. Westchnęłam smutno wtulając twarz w poduszkę, kiedy nagle usłyszałam znajomą mi melodyjkę oznaczającą przychodzące połączenie. Energicznie podniosłam się do pozycji siedzącej i chwyciłam komórkę po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam ją do ucha.
-Tak słucham.?-odezwałam się zdając sobie sprawę, że przed odebraniem nie sprawdziłam z kim będę rozmawiać.
-Hej skarbie.-usłyszałam spokojny głos Lucasa. Nagle w moim brzuchu poczułam coś czego nie czułam od ostatniego spotkania z moim chłopakiem w Londynie. Motylki w brzuchu.-Jak minął Ci lot.?-usłyszałam zatroskany głos.
-Heej.-przywitałam go i zastanowiłam się nad odpowiedzą.-W sumie to cały przespałam.-westchnęłam bawiąc się włosami i nawijając uporczywie jeden kosmyk na palec.-Co tam w Londynie słychać.?-zapytałam zaciekawiona, ale odpowiedział dopiero po dłuższej chwili.
-Brakuje mi Ciebie..-westchnął smutno, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Ja za Tobą też..-szepnęłam cicho do telefonu. Jestem w 100% pewna, że w tym momencie się uśmiecha.
-Obiecaj mi coś..-powiedział nagle poważnym głosem, a ja zdziwiłam się lekko, ale kiwnęłam głową. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że on tego widział, więc uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło.
-O co chodzi.?-zapytałam nie rozumiejąc o jaką obietnicę mu chodzi.
-Obiecaj..Przysięgnij, że nie poznasz tam żadnego faceta i wrócisz tutaj będąc nadal moją dziewczyną..-powiedział, a jego głos zadrżał przy słowie moją. Zatkało mnie delikatnie, więc wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze z ust z delikatnym świstem.
-Lucas..Ja Cię kocham.. Nie mogłabym tak po prostu Cię zostawić dla kogoś innego..-powiedziałam tak jakby była to najbardziej na świecie oczywista rzecz po czym uśmiechnęłam się sama na moje słowa.
-Ja Ciebie też kocham Pam.-oznajmił czule.-Chciałbym Cię teraz przytulić..-jęknął, a ja lekko się zaśmiałam.
-Damy radę..Mi też jest ciężko, ale te dwa tygodnie minął tak szybko..-starałam się być przekonująca chociaż sama sobie nie wierzyłam. Nasza rozmowa trwała jeszcze przez około 10 minut, a później pożegnaliśmy się i odłożyłam telefon na miejsce, w którym wcześniej się znajdował. Spojrzałam na zdjęcie oprawione w ramkę, które znajdowało się na szafce nocnej tuż przy łóżku. Byłam na nim ja, Savannah oraz Lucas. Przytulaliśmy się wszyscy i mieliśmy uśmiechy na twarzach. Tęskniłam za obojgiem tak samo, ale wiedziałam, że spędzę tu tylko dwa tygodnie i wrócę i znowu będzie jak dawniej. Nagle poczułam bulgotanie w moim brzuchu.
-Oho.. Pamcia jest głodna.-mruknęłam pod nosem po czym wstałam i zeszłam do kuchni. Zatrzymałam się na schodach słysząc ściszone głosy moich rodziców.

M(ama): Nie rozumiesz Phil.. Pamela musi skończyć szkołę, zresztą ma tam przyjaciół..To nie jest takie łatwe..
T(ata): Cynthia.. Tutaj są równie dobre szkoły, a Pamela nie ma problemów z przyzwyczajeniem się do nowego otoczenia. Da sobie radę, a taka okazja już nigdy może się nie powtórzyć..-mój tata starał się przekonać moją mamę sama jeszcze nie wiem do czego.
M: Może po prostu sam tutaj zostań, a ja z Pamelką wrócimy do domu.? Ona nas znienawidzi, kiedy dowie się, że już wcale nie wróci do Londynu..-usłyszałam.
-Przepraszam bardzo..CO?!-podniosłam głos wchodząc do kuchni i patrząc raz na jedną twarz to na drugą wyczekując jakichś wyjaśnień. Niestety nic nie usłyszałam.-Umowa była taka, że jedziemy tutaj na dwa tygodnie i wracamy, więc tak ma zostać.! Ja nie chcę mieszkać w Denver, rozumiecie.?!-krzyczałam czując jak na moich policzkach pojawiają się wypieki ze złości.
T: Córcia.. Spokojnie..
-Nie uspokajaj mnie.!-warknęłam w stronę ojca, który zrobił kilka kroków w moją stronę.
T: Nie przeginaj..-zmarszczył brwi machając mi palcem przed nosem, a ja ze złości odtrąciłam jego rękę.-Denver to piękne miasto.. Mają tutaj lepsze poglądy na przyszłość, lepsze szkoły i uczelnie. Kochanie znajdziesz sobie nowych przyjaciół..-mówił.
-Denver to totalne zadupie.! Nie chce tutaj zostać.! Ja mam już przyjaciół i nie chcę nowych.!-ze złości łzy zaczęły spływać po moich rozgrzanych policzkach.
T: Nie masz nic do gadania młoda damo. Już postanowiliśmy.-oznajmił sucho siadając na krześle.
-Czemu nic nie mówisz.?-wysyczałam w stronę matki, która z bladą i smutną twarzą przyglądała się naszej wymianie zdań, która przeobraziła się w kłótnię. Ona tylko spojrzała na mnie i nic nie powiedziała.-Dzięki mamo..-warknęłam czując jak drży mi głos po czym pobiegłam na górę do swojego pokoju. Trzasnęłam głośno drzwiami po czym oparłam się o nie plecami i zjechałam po nich w dół. Zaczęłam cała się trząść i obmyślać plan ucieczki, który w sumie mógłby się udać..

*    *    *

wtorek, 27 sierpnia 2013

§ Rozdział 20. §

*    *    *
Kilka miesięcy później.

Spojrzałam na dłoń przyjaciółki, która była splątana razem z moją i uniosłam wzrok wyżej, aby spojrzeć na twarz szatynki. Uśmiechała się i również mi się przyglądała. Posłałam jej delikatny uśmiech i westchnęłam po czym z lekkim przerażeniem spojrzałam na budynek przed nami. Stałyśmy przed lotniskiem, a wszystko to dlatego, że Pamela leci na dwa tygodnie do rodziny, aby spędzić z nimi święta. Ciężko było nam się rozstać mimo, że dwa tygodnie tylko z pozoru wyglądają na długie. Tak naprawdę ten czas bardzo szybko minie, ale jednak coś nie pozwalało mi puścić jej dłoni ani na moment.
-Będę tęsknić..-wydobyło się z moich ust po raz kolejny tego dnia. 
-Ja też..-usłyszałam w zamian głos przyjaciółki, który lekko drżał. Zbyt długo żyłyśmy w jednym otoczeniu co przyczyniło się teraz do trudnego pożegnania. Nic więcej nie mówiąc po prostu się przytuliłyśmy, a wyglądało to tak jakbyśmy miały się już nigdy więcej nie zobaczyć. Szybko wyrzuciłam tę myśl z głowy i mocniej wtuliłam się w Pam. 
-Pamela, czas iść.-usłyszałam głos cioci. Poczułam jak moja warga delikatnie drga, więc szybko ją przygryzłam. Obiecałam sobie, że nie rozpłaczę się tutaj, bo tylko pogorszyłabym sytuację. 
-No to..miłego lotu i .. baw się dobrze..-szeptałam odsuwając się z niechęcią od szatynki. Spojrzałam w jej oczy i uśmiechnęłam się najlepiej jak w tym momencie potrafiłam.
-Dzięki..Ale przecież wiesz, że bez Ciebie nie będę się dobrze bawić..-westchnęła smutno, a ja ostatni raz ją przytuliłam i cmoknęłam w policzek po czym pozwoliłam jej odejść. Patrzyłam jak oddala się i machałam w jej stronę nie mogąc ruszyć się z miejsca. Spuściłam głowę i ruszyłam w stronę samochodu, którym przyjechałam razem z Lucasem. Otwarłam drzwi i usiadłam z przodu na miejscu pasażera po czym zapięłam pas ciągnąc uprzednio za klamkę. 
-Już myślałem, że Cię ktoś porwał..Chociaż kto by Cie tam chciał..-prychnął, a ja zignorowałam jego niemiły komentarz, który być może miał być zabawny. 
Całą drogę do domu spędziliśmy w milczeniu. Lucas próbował jakoś do mnie dotrzeć, ale ja zbywałam go krótkimi odpowiedziami i nie ukrywaną niechęcią, W końcu zostawił mnie w spokoju. Kiedy zatrzymał się przed moim domem rzuciłam krótkie "dzięki" i wyszłam z jego samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Podeszłam do furtki i zaczęłam szukać pęku kluczy, który powinien być w mojej kurtce, ale.. nie było go.
-Fuck..-przeklęłam pod nosem zdając sobie sprawę z tego, że włożyłam klucz do innej kurtki. Wiedziałam, że nikogo nie było w domu, a jedyną osobą oprócz mnie i rodziców, która posiadała zapasowy klucz była.. Pamela. Westchnęłam smutno żałując, że jej tu nie ma i skierowałam się w stronę ogrodu. Spojrzałam na okno mojego pokoju, które było otwarte i do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Wdrapałam się na parapet należący do okna w kuchni i ostrożnie wlazłam na ozdobną drabinę ogrodową, po której pięły się róże. Dlaczego nie mogły to być.. no nie wiem.. inne kwiatki, które nie mają kolców.?! Czując jak kolce przebijają moją skórę pięłam się coraz wyżej. Kiedy w końcu byłam w stanie dotknąć parapetu odetchnęłam z ulgą i wdrapałam się na niego po czym wskoczyłam do pokoju. Zaświeciłam światło, aby sprawdzić jak bardzo uszkodziłam swoje ciało. Zdjęłam spodnie i koszulkę, więc zostałam w samej bieliźnie. Podeszłam do lustra i przyglądnęłam się swojemu odbiciu. Miałam mocno podrapane nogi, a moje dłonie były wprost zalane krwią, co sprawiło, że niesamowicie zakręciło mi się w głowie. Złapałam się szybko czegoś, a kiedy już mi przeszło poszłam zdezynfekować swoje liczne rany. Po niecałych 10 minutach z powrotem byłam w swoim pokoju. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej czyste ciuchy po czym poszłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. 
Zdjęłam z siebie brudną bieliznę i wrzuciłam ją do kosza na pranie po czym weszłam pod prysznic i odkręciłam wodę, która po chwili zaczęła delikatnie muskać moją skórę zostawiając na niej mokre ślady. 

*Pamela*

Kiedy tylko weszłam na pokład samolotu poczułam dziwne ukłucie w sercu, co znane jest również pod nazwą "tęsknota". Mimo, że minęły zaledwie dwie niecałe godziny ja już tęsknie i wiem, że to dopiero początek i będzie gorzej. Zajęłam swoje miejsce przy oknie i zaczęłam przyglądać się widokowi po drugiej stronie. 
-No to zacznijmy sześcio godzinną podróż..-westchnęłam pod nosem czekając, aż samolot wzbije się w powietrze, a ja będę mogła zasnąć i obudzić się dopiero na lotnisku w Denver, czyli moim mieście rodzinnym. 

*Savannah*

Usiadłam na swoim łóżku i rozczesałam mokre włosy, które wprost kleiły się do mojej skóry po czym wzięłam suszarkę i odrobinkę je podsuszyłam, kiedy skończyłam powróciłam na poprzednie miejsce z laptopem w rękach. Włączyłam swoją ulubioną piosenkę i zaczęłam śpiewać razem z Hayley, czyli wokalistką Pramore-mojego ulubionego zespołu. Wystukałam w internecie nazwę portalu społecznościowego i nacisnęłam enter. Zalogowałam się i czekałam, aż pokaże mi się strona główna. Kiedy już się załadowało, a moim oczom ukazały się świeże wpisy moich znajomych na facebooku doznałam szoku. Zobaczyłam zdjęcie, które przedstawiało mojego kuzyna całującego się z jakąś dziewczyną. Tę upokarzającą fotkę dodała niejaka Vanessa Clark, czyli przyjaciółka Lucasa. Przyłożyłam dłoń do ust nie mogąc powstrzymać swojego zdumienia i od razu przed oczami stanęła mi radosna twarz Pameli. 
-No to klops.-wyrwało mi się wzdychając cicho. 
*    *    *




poniedziałek, 26 sierpnia 2013

§ Rozdział 19. §

*    *    *

Zatrzymaliśmy się na parkingu, a Lucas na mnie spojrzał po czym złapał mnie delikatnie za rękę.
-Jesteś gotowa poznać moich przyjaciół.?-zapytał, a ja przełknęłam ślinę i kiwnęłam głową posyłając chłopakowi delikatny uśmiech. Wyszedł z samochodu i błyskawicznie pojawił się po mojej stronie. Otwarł mi drzwi jak przystało na prawdziwego dżentelmena, a ja wyszłam z pojazdu. Pierwsze co zauważyłam to dziewczynę, która opierała się o samochód, a jakiś chłopak kładąc dłoń tuż za nią nachylał się nad ową blondynką. Uśmiechnęłam się widząc taki obraz. Nagle mój chłopak pomachał do tej pary, a oni odwzajemnili gest podchodząc do nas.
-Cześć.-rzucił chłopak podając rękę Lucasowi, a następnie mi. To samo zrobiła dziewczyna, która posłała mi wesoły uśmiech.
-Hej.-odpowiedziałam z uśmiechem.-Jestem Pamela.-przedstawiłam się czując jak Lucas obejmuje mnie ramieniem.
-Ja jestem Samantha, a to mój chłopak Micky.-uśmiechnęła się do mnie i wtuliła się mocniej w swojego chłopaka. Widzać było na pierwszy rzut oka, że bardzo się kochają i są szczęśliwi będąc w swoim towarzystwie.
-To co.? Idziemy.?-zapytał mój chłopak, a cała nasza trójka zgodnie kiwnęła głową, więc ruszyliśmy na plażę. Rozłożyłam swój ręcznik i usiadłam na nim po czym spojrzałam na falującą wodę, która sponiewierała delikatnie jakimś chłopakiem przez co lekko się zaśmiałam.

-Napijesz się.?-zapytała Sam podsuwając mi pod nos butelkę z piwem, lecz odsunęłam ją i pokręciłam przecząco głową.
-Nie dzięki, ja nie piję.-powiedziałam marszcząc lekko nos, co sprawiało, że wyglądałam jak mała, niesforna świnka. Spojrzałam na Lucasa, który wrzucał się do wody z Micky'm.
-Może i są pełnoletni, ale zachowują się jak dzieci.-pokręciła rozbawiona głową blondynka, która siedziała na ręczniku tuż obok mnie.
-Zgadzam się.-powiedziałam z lekkim uśmiechem widząc jak kuzyn mojej przyjaciółki ląduje pod wodą przez swojego kolegę. Zaśmiałam się cicho.-Od jak dawna jesteście razem.?-zapytałam kierując swój wzrok na opalającą się dziewczynę.
-Od 5 lat.-oznajmiła uśmiechając się radośnie.
-Sporo..Jesteście razem szczęśliwi.?-zadałam jej kolejne pytanie. Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę.-Przepraszam, że tak wypytuję, jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj.-powiedziałam z lekkim zakłopotaniem na twarzy, lecz blondynka roześmiała się.
-Spokojnie, nic sie nie stało.-pokręciła głową.-Cóż..Mieliśmy wzloty i upadki.. Czasami mnie denerwuje, ale myślę, że gdyby nagle zabrakło go w moim życiu to nie potrafiłabym normalnie funkcjonować. Nie po tak długim okresie czasu jaki spędziliśmy razem.-posłała mi przyjazny uśmiech, a ja pokiwałam głową.- A ty z Lucasem.?-zapytała.
-Jakieś dwa tygodnie.-oznajmiłam wprost.-Wiem, że to nic w porównaniu do waszych pięciu lat, ale myślę, że nasz związek długo jeszcze będzie istniał.-uśmiechnęłam się do Sam, a ona odwzajemniła mój gest.
-Na pewno będziecie ze sobą kilka dobrych lat. Lucki jest wspaniałym chłopakiem.-puściła do mnie oczko po czym upiła łyk swojego piwa.
-Skąd wiesz.?-zapytałam lekko zdziwiona odpowiedzą dziewczyny.
-Kiedy jeszcze chodziliśmy do gimnazjum byłam jego dziewczyną.-uśmiechnęła się do mnie, a ja jakoś dziwnie się poczułam z myślą, że dziewczyna, którą dopiero poznałam i polubiłam okazała się być byłą mojego chłopaka. Szybko odtrąciłam te myśli na bok widząc jak chłopcy zaczęli wracać w naszą stronę. Szatyn nachylił się nade mną co sprawiło, że kilka słonych kropel wody kapnęło na moje rozgrzane od słońca ciało. Poczułam gęsią skórkę, więc uniosłam wzrok na chłopaka zdejmując okulary z nosa.
-Chodź do wody. Jest cieplutka.-uśmiechnął się do mnie, a ja wstałam i złapałam go za rękę po czym powoli ruszyłam w stronę morza.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi co łączyło Cię z Sam.?-zapytałam, a on wyraźnie się zdziwił.
-To zamknięty rozdział, więc po co do tego wracać.?-spojrzał mi w oczy obejmując mnie ramieniem, a ja odwróciłam wzrok.
-Chociażby po to, że teraz to ja jestem Twoją dziewczyną i mogłabym wiedzieć takie rzeczy..-westchnęłam wzruszając ramionami.
-Oj kotku, ona się nie liczy. Jest tylko przyjaciółką, to Ciebie kocham.-powiedział tak czułym głosem, że postanowiłam przestać drążyć ten temat. pocałował mnie w policzek, a ja uśmiechnęłam się lekko do niego udając, że wcale nie jestem zazdrosna mimo, że od środka zazdrość mnie zżerała.

-Już jestem.!-zawołałam kiedy Lucas odwiózł mnie pod dom. Niestety odpowiedziała mi tylko głucha cisza.-Halo.? Jest ktooo.?-zaczęłam się rozglądać po kuchni i salonie, ale nikogo nie było. Poszłam do pokoju przyjaciółki i zapukałam.
-Jesteś.?-zapytałam stojąc przed drzwiami. Weszłam do środka i zobaczyłam szatynkę, która skakała, biegała i śpiewała ze słuchawkami w uszach. Zaczęłam się głośno śmiać, bo daję słowo, że ten widok był niesamowity. Kiedy w końcu mnie zauważyła wyciągnęła jedną słuchawkę z ucha i z lekkim zakłopotaniem na twarzy spojrzała na mnie.
-Przepraszam, ale to wyglądało bajecznie... Hahahahah.-wybuchłam kolejną falą śmiechu łapiąc się za brzuch i zginając w pół.
-Pfff...Wredna..-mruknęła moja przyjaciółka wyłączając muzykę i siadając na łóżku.
-A Ty bardzo uzdolniona hahahahahaha-nadal się śmiałam, na co ona tylko przewróciła oczami.
-Przynajmniej nie gadam ze zdjęciem swojego chłopaka i go nie całuję..-wyśmiała mnie, a ja ucichłam patrząc na nią z powagą.-Ja przynajmniej mam chłopaka.-wystawiłam język w jej stronę, a on skrzywiła się.-Co z Tobą i z Davidem.?-zapytałam siadając obok niej, a ona westchnęła.
-Nic. Chyba nie chcę z nim być..-na jej twarzy pojawił się grymas, a ja przyjrzałam się jej.
-Ojeja..Ty kochasz kogoś innego..-powiedziałam wyczytując to z jej oczu.
-Nie no .. Nie od razu, że kocham, ale jest ktoś kogo darzę pewnym uczuciem... To nic wielkiego.. Z resztą on nawet mnie nie pamięta..-westchnęła, a ja zastanowiłam się przez chwilkę po czym zrezygnowana spojrzałam na nią pytająco.-Ma na imię Alan..-szepnęła chowając rumieńce we włosach.
-Jak wy się poznaliście.?-zapytałam zaciekawiona, bo chyba nie znałam jeszcze tej historii.
-No więc zaczeło się tak..-wzięła głęboki wdech i zaczęła mi opowiadać.

*    *    *

wtorek, 13 sierpnia 2013

§ Rozdział 18. §

*    *    *

Obudziłam się wtulona w Davida. Podniosłam się szybko i spojrzałam na niego przerażona. Co on tu robi? Nagle przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia z wczorajszego dnia i uświadomiłam sobie, że ten chłopak wybawił mnie z opresji. Jak książę na białym koniu, który uratował księżniczkę zamkniętą w wieży. Uroczo. Wstałam powoli, żeby go nie obudzić po czym podeszłam do szafy i wyciągnełam swoje ulubione spodnie dresowe oraz zieloną bokserkę. Następnie poszłam do łazienki, aby się odświeżyć. Wzięłam kąpiel i wykonałam inne poranne czynności po czym założyłam czyste cichy i zrobiłam lekki makijaż. Wróciłam do swojego pokoju i zobaczyłam Davida, który już nie spał. 
-Hej..-uśmiechnęłam się do niego delikatnie po czym usiadłam obok niego.-Dziękuję za to co wczoraj zrobiłeś..-dodałam po chwili, a na jego twarzy pojawił się lekki, ale szczery uśmiech.
-To nic takiego..-pokręcił głową i spojrzał na mnie, a ja dopiero doceniłam to jak bardzo mu na mnie zależy. Spojrzał w moje oczy i zbliżył się do mnie. On chce mnie pocałować ..

Pamela

Kiedy w nocy ktoś zapukał do drzwi wstałam z nadzieją, że to policja, ale zobaczyłam kogoś innego. David stał przede mną z wyłączoną latarką w dłoni.
-Znalazłem zgubę.-powiedział, a przede mną stanęła Savannah. Miała potargane ciuchy, poszarpane włosy oraz była cała brudna. Nie obchodziło mnie to, ważne że wróciła i nic jej nie jest. Nie wiele myśląc przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam.
-Nigdy więcej tak nie rób..-szepnęłam jej do ucha, a ona również mnie objęła i kiwnęła głową.
-Przepraszam..-powiedziała lekko zachrypniętym głosem, a ja odsunęłam ją na odległośc długości moich ramion i uśmiechnęłam się do niej. 

David opiekował się nią przez resztę nocy. Rano, kiedy usłyszałam szum wody stwierdziłam, że to Sav bierze prysznic. Uśmiechnęłam się pod nosem i zeszłam na dół w piżamie. Zaczęłam krzątać się po kuchni i robić śniadanie. Zajęło mi to mniej czasu niż myślałam.
-Śniadanie na stolee.!-zawołałam głośno i usiadłam w jadalni.

Savannah

Nasze usta już prawie się stykały, ale ...usłyszałam nagle wołanie mojej przyjaciółki. Zmieszana odsunęłam się od chłopaka i założyłam kosmyk włosów za ucho. 
-Idziemy..?-zapytałam czując jak moje policzki się czerwienią. Kiwnął głową uśmiechając się do mnie lekko. Wstał i otwarł mi drzwi, a już po chwili zeszliśmy na dół.
-Dzień dobry..-powiedziałam przeciągając się delikatnie i siadajac do stołu.
-No hej.-uśmiechnęła się Pamela patrząc to na mnie to na Davida. 
-Siemka.-powiedział siadajac obok mnie i jedząc śniadanie. Widziałam, że zerkał na mnie kątem oka i uśmiechał się. Również to robiłam. 
Nagle zaczął dzwonić telefon. Pamela wstała błyskawicznie i uśmiechnęła się.
-Odbiorę.-oznajmiła i zniknęła po chwili, a ja zaśmiałam się.
-Wariatka..-pokręciłam głową rozbawiona, a David tak po prostu pocałował mnie w policzek. Znowu oblałam się rumieńcami, a on uśmiechnął się.
-Ładnie Ci tak..-puścił do mnie oczko. 

Pamela

-Tak słucham.?-przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Pam? Cześć kochanie.-usłyszałam głos Lucasa, więc od razu się do siebie uśmiechnęłam.
-Heeej.-odpowiedziałam wesoło.
-Masz jakieś plany na dziś.?-zapytał w końcu, a ja zastanowiłam się przez chwilę.
-Nie, raczej, nie a coo.?-zaciekawiłam się.
-Jedziemy nad wodę.? Ja, Ty i mój kolega z dziewczyną. Co Ty na to.?-zapytał, a ja zgodziłam się po dłuższej namowie. 
-No to będę po Ciebie za 30 minut. Do zobaczenia.-powiedział.
-Paa.-rozłączyłam się, odłożyłam słuchawkę i wróciłam do jadalni. 

Savannah

-Kto dzwonił?-zapytałam ciekawa patrząc na usmiechniętą od ucha do ucha przyjaciółkę.
-Lucas. Za pół godziny po mnie przyjedzie i idziemy na wodę.-powiedziała radośnie, a ja spojrzałam na Davida.
-No to mamy caaały dzień dla siebie..-uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił mój gest.
-To ja  ide się przygotować.-uśmiechnęła się do mnie i weszła po schodach znikając po chwili w swoim pokoju. Uśmiechnęłam się na myśl, że moja przyjaciółka w końcu jest szczęśliwa. Spojrzałam na chłopaka i westchnęłam.
-Czuj się jak u siebie w domu. Ja posprzątam. -oznajmiłam miło po czym wstałam i pozbierałam naczynia. Weszłam do kuchni i powkładałam je do zmywarki po czym ją włączyłam. Stanełam przy blacie, aby dopić swoje picie, kiedy nagle poczułam jak ktoś mnie przytula. Odwróciłam się przodem do tej osoby, oczywiście był do Dawid.
-Hej..-uśmiechnęłam się do niego czule kładąc dłonie na jego ramionach.-To co dzisiaj będziemy robić.?-zapytałam, a on zastanowił się.
-No nie wiem, może pójdziemy na spacer.? Chociaż niee.. Jest za gorąco.. Zostańmy w domu.-uśmiechnął się do mnie zbliżając się powoli.
-To ja wychodzę.!-zawołała Pam, a my błyskawicznie od siebie odskoczyliśmy.
-Jasne. Miłego dnia.-uśmiechnęłam się do przyjaciółki, która zmierzała w stronę drzwi.
-Dziękuję i nawzajem.-powiedziała wesoło, a już po chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Westchnęłam cicho.
-Obejrzymy jakiś film.?-zapytałam lekko zmieszana drapiąc się po głowie.
-Tak. Film będzie okej..-kiwnął głową i westchnął po czym wziął butelkę z piciem i dwie szklanki. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie. Postanowiliśmy obejrzeć komedię, American Pie. Płakałam przy niej ze śmiechu. Następnym filmem była kolejna część tego filmu. Zdążyliśmy obejrzeć aż 3 odcinki i tak miło i przyjemnie zleciał nam cały dzień. Wieczorem postanowiłam wstać i wziąć kąpiel.
-Idę się wykąpać.-powiedziałam z uśmiechem patrząc na chłopaka i podnosząc tyłek z kanapy.
-Ja już pójdę do domu.-wstał, a ja westchnęłam udając, że wcale nie jest mi smutno.-Musisz..?-zapytałam z nadzieją, że jednak zostanie, ale był nie ugięty.
-Muszę. Wpadnę jutro mała. Trzymaj się..-szepnął i podszedł do mnie dając mi buziaka w czoło i wychodząc z mojego domu. No to zostałam sama pomyślałam i westchnęłam rozglądając się w koło i zastanawiając się co mogłabym dzisiaj porobić. Było jeszcze tak wcześnie, a ja już się nudziłam. W końcu skierowałam się w stronę łazienki. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i podeszłam do wanny. Zakręciłam korek powstrzymując tym samym wodę przed ucieczką i włączyłam gorącą wodę, która powoli zaczynała wypełniać wielkie naczynie. Dolałam olejek aromatyczny o zapachu czerwonej wiśni oraz wsypałam płatki do kąpieli po czym odeszłam krok w tył i ściągnęłam z siebie koszulkę, a następnie spodenki oraz bieliznę. Wyłączyłam wodę i weszłam ostrożnie do wanny następnie zanużając się powoli w wodzie. Gorąca ciecz przyjemnie łaskotała moją skórę dając mi chwilę wytchnienia i oderwania od rzeczywistości, która z każdym dniem stawała się coraz bardziej zwariowana.
*    *    *

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

§ Rozdział 17. §

*    *    *

Obudziłam się następnego dnia około 11. Była niedziela. Poprzedniego dnia wróciłam dość późno, Lucas mnie odwiózł. Nie miałam kontaktu z przyjaciółką mimo, że mieszkamy w tym samym domu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Wstałam po czym ruszyłam do pokoju Sav. Zapukałam kilka razy, ale po drugiej stronie nikt się nie odzywał. W końcu postanowiłam wejść do środka. Nie było jej. 
-Savannah?-zawołałam dosyć głośno opuszczając jej pokój i zamykając za sobą drzwi. Czyli nie było jej w domu.. Coś jest nie tak.. Nigdy nie wychodziła z domu wcześniej nie mówiąc mi nic. No chyba, że .. Chyba że wcale nie wróciła..

Savannah

Swój bieg zakończyłam w lesie. Zapuściłam się głębiej i usiadłam pod jednym z drzew. Skuliłam się i zaczęłam myśleć. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej i zimniej, a ja nawet nie myślałam o tym, żeby wrócić do domu. W końcu zasnęłam. Obudziłam się rano. Nie miałam pojęcia, która była godzina, ale było jasno. Nadal byłam tutaj, a miałam nadzieję, że to był jednak zły sen. Wstałam i otrzepałam się z liści i innych rzeczy, które się do mnie przyczepiły. Przeciągnęłam się i rozglądnęłam w koło. Nie miałam zielonego pojęcia, w którą stronę mam iść. 
-Zgubiłam się..-szepnęłam do siebie po czym jęknęłam. Nagle poczułam lekkie wibracje w kieszeni, więc szybko do niej sięgnęłam.- Podłącz ładowarkę..Ciekawe do czego? Do drzewa?-warknęłam zła, a telefon się wyłączył..-Świetnie..-mruknęłam niezadowolona. Nie wiem dlaczego tak mnie poniosło.. Dlatego, że nikt jeszcze nie zorientował się, że mnie nie ma? A może jednak to wczorajszy przypływ wydarzeń sprawił, że mam zły humor? Sama nie wiem.. W końcu zaczęłam iść w jakimś kierunku, ale po godzinie stwierdziłam, że błądzę i chodze w kółko. Wszystkie drzewa były identycznie. Nic nie miało dla mnie różnicy, ale nie poddawałam się i ciągle krążyłam z nadzieją, że w końcu znajdę się w domu. 

Pamela

Dobra.. Rozumiem, że mogła zostać u kogoś na noc lub pójść do kuzyna, ale powiedziałaby mi o tym.! Nie pokłóciłyśmy się wcześniej, więc na pewno bym wiedziała gdzie idzie. Minęło już kilka godzin, a ona nadal nie dawała znaku życia.. A może coś jej się stało? W końcu postanowiłam zadzwonić do Lucasa i z nim o tym porozmawiać.
-Lucas.. Sav zniknęła, proszę przyjedź..-powiedziałam, a on przytaknął i rozłączył się. Już chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko poszłam otworzyć.
-Jak to zniknęła?-zapytał wyraźnie zdenerwowany chłopak, a ja nie wiedziałam od czego zacząć.
-Weszłam do jej pokoju i nie było jej.. Nie wyszła dzisiaj, bo powiedziałaby mi o tym, a to znaczy, że nie wróciła, a to znaczy, że mogło się coś stać..-mówiłam jak nakręcona. W końcu wtuliłam się w swojego chłopaka i zamknęłam oczy starając się uspokoić.-Proszę..Powiedz, że nic jej nie jest..-szepnęłam cicho.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciał bym, żeby to się okazało prawdą. 

Savannah

Po dłuższym czasie dotarłam do jakiegoś domku. Zmęczona, głodna i nie powiem, ale nieco wystraszona podeszłam do drzwi i zapukałam w nie. 
-Halo? Jest tam kto? Prosze mi otworzyć..-mówiłam drżącym głosem starając opanować zbyt szybkie bicie serca. Nareszcie drzwi się otworzyły, a przede mną stanął mężczyzna. Zmierzył mnie wzrokiem po czym uśmiechnął się do mnie. 
-Dzień Dobry..Zgubiłam się.. Czy wie Pan może którędy wyjść z lasu?-zapytałam, a on poszerzył jeszcze bardziej swój uśmiech. 
-Oczywiście, ale jesteś zmęczona.. Wejdź.. Chociaż na moment. Odpoczniesz.. Zjesz coś..I wtedy pomogę Ci wrócić do domu..-mówił łagodnym głosem, który sprawił, że się zgodziłam.. Przeszłam przez próg domku i już wiedziałam, że będę tego żałowała. 

Pamela

-Próbowałaś do niej dzwonić..?-zapytał, a ja spojrzałam na niego jak na idiote.
-Jasne, że tak..-oznajmiłam jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Krążyłam w kółko po salonie nie wiedząc co zrobić.
-Uspokój się. Usiądź i zjedz coś..-powiedział opanowanym głosem, a ja wiedziałam, że w środku również się martwi. Spojrzałam kątem oka na talerz z kanapkami i westchnęłam. Usiadłam na kanapie i zjadłam jedną kromkę. Przeniosłam wzrok na Lucasa.
-Naprawdę się boję, rozumiesz? Nigdy tak nie znikała.. A po za tym.. Zawsze odbierała telefony.. Miałam nadzieję, że chociaż oddzwoni, ale nie.. Nie zrobiła tego.. Wszystkie nasze koleżanki również obdzwoniłam.. Nawet do Davida dzwoniłam...Nikt nic nie wie, rozumiesz ?-łkałam cicho patrząc w odległy punkt. Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. 
-Zadzwonić na policję?-zapytał, a ja kiwnęłam głową bez zastanowienia. 

Savannah

Usiadłam niepewnie na kanapie w małej, obskurnej chatce.
-Więc powiedz.. Jak się tu znalazłaś?-zapytał, a ja postanowiłam nie mówić ani grama prawdy.
-Byłam na grzybach z rodziną.. Na moment spuściłam ich z oczu, a oni odeszli. Ale na pewno mnie szukają.-oznajmiłam spokojnie i z pewnością.

3 godziny później. 

Na zewnątrz było już ciemno, a ja w końcu postanowiłam iść.
-Ja już pójdę. Dziękuję za gościnę, ale naprawdę powinnam wracać.-powiedziałam wstając, a on błyskawicznie podniósł się i stanął mi na drodze.
-Nie wydaje mi się.-powiedział z uśmiechem, a mój oddech przyspieszył. Ominęłam go i pociągnęłam za klamkę. Stanęłam przed 2 innymi facetami. Mieli około 25-30 lat i byli przystojni, ale równie dziwni co gospodarz. 
-Proszę, nie rób mi krzywdy..-wyjąkałam cicho. Zaczynało się robić nieciekawie, a ta scena kojarzyła mi się z jednym z horrorów. Jestem główną bohaterką, która ma zaraz zginąć, ale ja nie chcę umierać.. 
Zaśmiali się lekko po czym wymienili się spojrzeniami. Gospodarz oraz jeden z nich wyszli i zamknęli drzwi na klucz, a ja zaczęłam coraz bardziej panikować. 
-Proszę, nie rób mi krzywdy..-szepnęłam, kiedy zbliżył się do mnie i pogłaskał mnie po policzku. Zacisnęłam oczy, a po moim policzku spłynęła łza, którą otarł. Zaczął całować mnie po szyi, a ja starałam się go odepchnąć. Niestety doprowadziłam tylko do tego, że rozerwał moją bluzkę. Co by teraz zrobiła Pam? - zastanowiłam się po czym wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze ze świstem.
-Zostaw mnie sukisynie...-warknęłam i z całej siły kopnęłam go w klejnoty, a ten zgiął się w pół i upadł na podłgę. Szybko wzięłam kilka rzeczy, które mogą mi się przydać po czym wyszłam z domku przez okno. Zaczęłam biec, aby być jak najdalej stąd. Kilka razy wywaliłam się, ale dzielnie wstawałam, aby się uratować. Nagle zobaczyłam światło.
-Halo? Kto tam jest?- usłyszałam wołanie po czym zastanowiłam się.
-David..?-zawołałam głośno, lecz niepewnie.
-Savanah?-usłyszałam w zamian. Teraz byłam już pewna. Szybko zaczęłam biec w jego kierunku, a już po chwili padłam w jego ramiona no i pękłam. Zaczęłam płakać w jego rękaw. 
-David.. Tak się cieszę, że to Ty..-mówiłam przez łzy trzęsąc się jak cziłała. 
-Sav..Już jesteś bezpieczna..Wszystko będzie okej..-mówił głaszcząc mnie po plecach, aby mnie uspokoić.
-Tak się bałam..Oni..Oni chcieli mnie skrzywdzić.. Później uciekłam, ale biegli za mną.. Musimy stąd iść..-mówiłam szybko z oczami pełnymi łez.
-Spokojnie..Nic nie rozumiem...-kręcił głową.-Kto Cię gonił?-zapytał obserwując mnie uważnie.
-3 facetów. Nie wiem kto to był. Chcieli mi pomóc, a ja uwierzyłam, ale okazało się, że kłamali.. Jeden się do mnie dobierał..-mówiłam szybko, a David gdy usłyszał ostatnie zdanie mocno mnie przytulił.
-Ale nic Ci nie zrobił? Kochanie wszystko będzie okej.. Zabieram Cię stąd..-szepnął mi do ucha po czym wziął mnie na ręce, ja wtuliłam się w niego, bo było mi zimno. Nawet nie zwróciłam uwagi na to jak do mnie powiedział. Niestety.. Powrót do domu wcale nie miał nastąpić, ani teraz, ani w najbliższym czasie..

*    *    *

niedziela, 4 sierpnia 2013

§ Rozdział 16.§

*    *    *
-Ała..-jęknęłam czując jak Savannah wbija mi łokcia w żebra. Otwarłam oczy i ziewnęłam. No tak.. Zasnęłyśmy wczoraj na kanapie i żadna z nas łaskawie nie poszła do swojego łóżka. Podniosłam się lekko i szturchnęłam przyjaciółkę.-Wstawaj śpiochu..-krzyknęłam jej nad uchem, a ona podskoczyła ze strachu i spadła na podłogę. 
-Zwariowałaś? Mogłaś delikatniej mnie obudzić..-zaczęła marudzić nadal leżąc na podłodze i przeciągając się.- Zaraz, zaraz.. Która jest godzina.?-zapytała, a ja rozglądnęłam się i westchnęłam.
-Nie wiem, ale co to ma za znaczenie?-zdziwiłam się, a ona wzruszyła ramionami.
-Z resztą.. Dzisiaj sobota..Nie wiem jak Ty, ale ja mam zamiar kontynuować spanie w swoim łóżku. Do później..-ziewnęła i poszła do siebie. Uśmiechnęłam się lekko po czym wstałam i poszłam do kuchni. Miałam zamiar zjeść śniadanie i pójść na spacer z Lucasem, który mieszka teraz u kumpla. W sumie to nie wiem po co, ale nie wnikam. Wzięłam płatki i wsypałam je do miski po czym zalałam mlekiem. Zjadłam i poszłam się przygotować po czym zadzwonić do swojego chłopaka. 

-Hej kochanie.-powiedział i pocałował mnie lekko w usta, co ja oczywiście odwzajemniłam. 
-Cześć.-uśmiechnęłam się do niego.-Co tam u Ciebie słychać..?-zapytałam ciekawa, a on zastanowił się przez chwilę po czym odwrócił wzrok.-Coś nie tak?-spojrzałam na niego zaniepokojona.
-Nie po prostu.. Martwię się o Savannah.. Jest dla mnie jak siostra, a to co sie z nią dzieje przez tego dupka po prostu mnie przeraża..-westchnął.
-Nie martw się. Ja już nad nią pracuję..-zaśmiałam się lekko po czym spojrzałam na Lucasa i uśmiechnęłam się. Nie wiem jak to sie stało, że jesteśmy razem, ale podoba mi sie to. Nawet bardzo..

Savannah

Wtuliłam twarz w poduszkę i starałam się ponownie zasnąć, ale niestety nie było mi to pisane, bo mój telefon, jak na złość, zaczął dzwonić. 
-Ludzie.! Dajcie mi spać..-mruknęłam, lecz to nic nie zmieniło. Wzięłam telefon do ręki nie zmieniając swojej pozycji i przyłożyłam go do ucha. -Halo.?-powiedziałam po czym ziewnęłam.-Nie wiem czy jesteś świadoma lub świadomy tego, że nie dajesz mi spać..-zaczęłam marudzić. 
-Przepraszam..-usłyszałam śmiech Jake'a.-Chciałem się spotkać, ale skoro śpisz..-powiedział, a ja wyczułam jak się uśmiecha. Usiadłam szybko i zastanowiłam się przez chwile. 
-Jasne...Emmm..Może za godzinę? Tam gdzie zwykle?-zaproponowałam, a on przytaknął po czym pożegnał się ze mną. Odłożyłam telefon i jęknęłam. 
-Niestety jednak sobie nie pośpię..-powiedziałam do siebie po czym wstałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam krótkie poszarpane spodenki oraz śliwkową bluzkę wiązaną na szyi i poszłam do łazienki. Odświeżyłam się i przygotowałam po czym zeszłam na dół. Powinnam coś zjeść, ale mi sie cholernie nie chce, więc machnęłam ręką na najważniejszy posiłek dnia i spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze 10 minut, więc na spokojnie ubrałam trampki i ruszyłam w stronę umówionego miejsca. Spacerowałam powoli myśląc nad tym dlaczego tak naprawdę Jake chciał się spotkać. Nie odzywał się od czasu obozu i nagle sobie o mnie przypomniał co mnie zdziwiło..Westchnęłam, bo nawet nie zauważyłam jak szybko dotarłam na miejsce. On już tu był. Kiedy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się i podszedł do mnie rozkładając szeroko ramiona. Przytuliłam go, a on objął mnie i wpił się w moje usta. Szybko od niego odskoczyłam po czym spojrzałam w jego oczy z ogromnym zdziwieniem.  
-Co Ci odwaliło?-warknęłam zdezorientowana, a jemu uśmiech zszedł z twarzy. 
-Sorry, myślałem..
-Co myślałeś?-przerwałam mu czując jak gniew ogrzewa mnie od środka.-Że padnę Ci w ramiona po tym jak mnie olałeś i traktowałeś jak zabawkę?-wyśmiałam go, a on zbladł lekko. Przewróciłam teatralnie oczami po czym zatrzymałam na nim swój wzrok.-Co? Nic nie powiesz?-zapytałam.
-A co mam powiedzieć? Że masz rację?-uniósł jedną z brwi ku górze, a ja kiwnęłam głową na znak, że właśnie to ma zrobić.-Masz racje.-powiedział obojętnie.
-I tyle?-zapytałam, a on zrobił minę jakby nie zrozumiał o co mi chodzi.-Wiesz co..? Szkoda mojego czasu..-prychnęłam i już chciałam odejść, ale on złapał mnie za nadgarstek.-Puść.-warknęłam.
-Nie.-oznajmił.-Masz tu zostać.-dodał niemiło.
-To jest rozkaz?-miałam ochotę go wyśmiać lub dać mu w twarz, ale on.. on mnie wyprzedził. Spojrzałam na niego.. Co czułam.? Nie wiem. Wstręt? Zaskoczenie? Zawiedzenie? Ból? Smutek? Nie wiem, ale miałam ochotę jak najszybciej wrócić do domu.-Nienawidzę Cię..-powiedziałam cicho i wyrwałam się z jego uścisku po czym zaczęłam biec. Nie wiem gdzie i jak długo będę biegła, ale chciałam oddalić się od tego miejsca jak najszybciej. 
*    *    *