* * *
Obudziłam się następnego dnia około 11. Była niedziela. Poprzedniego dnia wróciłam dość późno, Lucas mnie odwiózł. Nie miałam kontaktu z przyjaciółką mimo, że mieszkamy w tym samym domu. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Wstałam po czym ruszyłam do pokoju Sav. Zapukałam kilka razy, ale po drugiej stronie nikt się nie odzywał. W końcu postanowiłam wejść do środka. Nie było jej.
-Savannah?-zawołałam dosyć głośno opuszczając jej pokój i zamykając za sobą drzwi. Czyli nie było jej w domu.. Coś jest nie tak.. Nigdy nie wychodziła z domu wcześniej nie mówiąc mi nic. No chyba, że .. Chyba że wcale nie wróciła..
Savannah
Swój bieg zakończyłam w lesie. Zapuściłam się głębiej i usiadłam pod jednym z drzew. Skuliłam się i zaczęłam myśleć. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej i zimniej, a ja nawet nie myślałam o tym, żeby wrócić do domu. W końcu zasnęłam. Obudziłam się rano. Nie miałam pojęcia, która była godzina, ale było jasno. Nadal byłam tutaj, a miałam nadzieję, że to był jednak zły sen. Wstałam i otrzepałam się z liści i innych rzeczy, które się do mnie przyczepiły. Przeciągnęłam się i rozglądnęłam w koło. Nie miałam zielonego pojęcia, w którą stronę mam iść.
-Zgubiłam się..-szepnęłam do siebie po czym jęknęłam. Nagle poczułam lekkie wibracje w kieszeni, więc szybko do niej sięgnęłam.- Podłącz ładowarkę..Ciekawe do czego? Do drzewa?-warknęłam zła, a telefon się wyłączył..-Świetnie..-mruknęłam niezadowolona. Nie wiem dlaczego tak mnie poniosło.. Dlatego, że nikt jeszcze nie zorientował się, że mnie nie ma? A może jednak to wczorajszy przypływ wydarzeń sprawił, że mam zły humor? Sama nie wiem.. W końcu zaczęłam iść w jakimś kierunku, ale po godzinie stwierdziłam, że błądzę i chodze w kółko. Wszystkie drzewa były identycznie. Nic nie miało dla mnie różnicy, ale nie poddawałam się i ciągle krążyłam z nadzieją, że w końcu znajdę się w domu.
Pamela
Dobra.. Rozumiem, że mogła zostać u kogoś na noc lub pójść do kuzyna, ale powiedziałaby mi o tym.! Nie pokłóciłyśmy się wcześniej, więc na pewno bym wiedziała gdzie idzie. Minęło już kilka godzin, a ona nadal nie dawała znaku życia.. A może coś jej się stało? W końcu postanowiłam zadzwonić do Lucasa i z nim o tym porozmawiać.
-Lucas.. Sav zniknęła, proszę przyjedź..-powiedziałam, a on przytaknął i rozłączył się. Już chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko poszłam otworzyć.
-Jak to zniknęła?-zapytał wyraźnie zdenerwowany chłopak, a ja nie wiedziałam od czego zacząć.
-Weszłam do jej pokoju i nie było jej.. Nie wyszła dzisiaj, bo powiedziałaby mi o tym, a to znaczy, że nie wróciła, a to znaczy, że mogło się coś stać..-mówiłam jak nakręcona. W końcu wtuliłam się w swojego chłopaka i zamknęłam oczy starając się uspokoić.-Proszę..Powiedz, że nic jej nie jest..-szepnęłam cicho.
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciał bym, żeby to się okazało prawdą.
Savannah
Po dłuższym czasie dotarłam do jakiegoś domku. Zmęczona, głodna i nie powiem, ale nieco wystraszona podeszłam do drzwi i zapukałam w nie.
-Halo? Jest tam kto? Prosze mi otworzyć..-mówiłam drżącym głosem starając opanować zbyt szybkie bicie serca. Nareszcie drzwi się otworzyły, a przede mną stanął mężczyzna. Zmierzył mnie wzrokiem po czym uśmiechnął się do mnie.
-Dzień Dobry..Zgubiłam się.. Czy wie Pan może którędy wyjść z lasu?-zapytałam, a on poszerzył jeszcze bardziej swój uśmiech.
-Oczywiście, ale jesteś zmęczona.. Wejdź.. Chociaż na moment. Odpoczniesz.. Zjesz coś..I wtedy pomogę Ci wrócić do domu..-mówił łagodnym głosem, który sprawił, że się zgodziłam.. Przeszłam przez próg domku i już wiedziałam, że będę tego żałowała.
Pamela
-Próbowałaś do niej dzwonić..?-zapytał, a ja spojrzałam na niego jak na idiote.
-Jasne, że tak..-oznajmiłam jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Krążyłam w kółko po salonie nie wiedząc co zrobić.
-Uspokój się. Usiądź i zjedz coś..-powiedział opanowanym głosem, a ja wiedziałam, że w środku również się martwi. Spojrzałam kątem oka na talerz z kanapkami i westchnęłam. Usiadłam na kanapie i zjadłam jedną kromkę. Przeniosłam wzrok na Lucasa.
-Naprawdę się boję, rozumiesz? Nigdy tak nie znikała.. A po za tym.. Zawsze odbierała telefony.. Miałam nadzieję, że chociaż oddzwoni, ale nie.. Nie zrobiła tego.. Wszystkie nasze koleżanki również obdzwoniłam.. Nawet do Davida dzwoniłam...Nikt nic nie wie, rozumiesz ?-łkałam cicho patrząc w odległy punkt. Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.
-Zadzwonić na policję?-zapytał, a ja kiwnęłam głową bez zastanowienia.
Savannah
Usiadłam niepewnie na kanapie w małej, obskurnej chatce.
-Więc powiedz.. Jak się tu znalazłaś?-zapytał, a ja postanowiłam nie mówić ani grama prawdy.
-Byłam na grzybach z rodziną.. Na moment spuściłam ich z oczu, a oni odeszli. Ale na pewno mnie szukają.-oznajmiłam spokojnie i z pewnością.
3 godziny później.
Na zewnątrz było już ciemno, a ja w końcu postanowiłam iść.
-Ja już pójdę. Dziękuję za gościnę, ale naprawdę powinnam wracać.-powiedziałam wstając, a on błyskawicznie podniósł się i stanął mi na drodze.
-Nie wydaje mi się.-powiedział z uśmiechem, a mój oddech przyspieszył. Ominęłam go i pociągnęłam za klamkę. Stanęłam przed 2 innymi facetami. Mieli około 25-30 lat i byli przystojni, ale równie dziwni co gospodarz.
-Proszę, nie rób mi krzywdy..-wyjąkałam cicho. Zaczynało się robić nieciekawie, a ta scena kojarzyła mi się z jednym z horrorów. Jestem główną bohaterką, która ma zaraz zginąć, ale ja nie chcę umierać..
Zaśmiali się lekko po czym wymienili się spojrzeniami. Gospodarz oraz jeden z nich wyszli i zamknęli drzwi na klucz, a ja zaczęłam coraz bardziej panikować.
-Proszę, nie rób mi krzywdy..-szepnęłam, kiedy zbliżył się do mnie i pogłaskał mnie po policzku. Zacisnęłam oczy, a po moim policzku spłynęła łza, którą otarł. Zaczął całować mnie po szyi, a ja starałam się go odepchnąć. Niestety doprowadziłam tylko do tego, że rozerwał moją bluzkę. Co by teraz zrobiła Pam? - zastanowiłam się po czym wzięłam głęboki wdech i wypuściłam powietrze ze świstem.
-Zostaw mnie sukisynie...-warknęłam i z całej siły kopnęłam go w klejnoty, a ten zgiął się w pół i upadł na podłgę. Szybko wzięłam kilka rzeczy, które mogą mi się przydać po czym wyszłam z domku przez okno. Zaczęłam biec, aby być jak najdalej stąd. Kilka razy wywaliłam się, ale dzielnie wstawałam, aby się uratować. Nagle zobaczyłam światło.
-Halo? Kto tam jest?- usłyszałam wołanie po czym zastanowiłam się.
-David..?-zawołałam głośno, lecz niepewnie.
-Savanah?-usłyszałam w zamian. Teraz byłam już pewna. Szybko zaczęłam biec w jego kierunku, a już po chwili padłam w jego ramiona no i pękłam. Zaczęłam płakać w jego rękaw.
-David.. Tak się cieszę, że to Ty..-mówiłam przez łzy trzęsąc się jak cziłała.
-Sav..Już jesteś bezpieczna..Wszystko będzie okej..-mówił głaszcząc mnie po plecach, aby mnie uspokoić.
-Tak się bałam..Oni..Oni chcieli mnie skrzywdzić.. Później uciekłam, ale biegli za mną.. Musimy stąd iść..-mówiłam szybko z oczami pełnymi łez.
-Spokojnie..Nic nie rozumiem...-kręcił głową.-Kto Cię gonił?-zapytał obserwując mnie uważnie.
-3 facetów. Nie wiem kto to był. Chcieli mi pomóc, a ja uwierzyłam, ale okazało się, że kłamali.. Jeden się do mnie dobierał..-mówiłam szybko, a David gdy usłyszał ostatnie zdanie mocno mnie przytulił.
-Ale nic Ci nie zrobił? Kochanie wszystko będzie okej.. Zabieram Cię stąd..-szepnął mi do ucha po czym wziął mnie na ręce, ja wtuliłam się w niego, bo było mi zimno. Nawet nie zwróciłam uwagi na to jak do mnie powiedział. Niestety.. Powrót do domu wcale nie miał nastąpić, ani teraz, ani w najbliższym czasie..
* * *